Hej.
Przychodzę z nowym avatarem. Przy okazji, może wytłumaczycie mi fenomen tej piosenki: dlaczego dobrze
mi się jej słucha i jak jestem zirytowana, i jak chcę, na przykład, pójść spać? Coverek jest piękny,
ale na pewno nie przypomina kołysanki, zwłaszcza jego druga połowa.
Pozdrawiam, miłego słuchania. 😀
Miesiąc: styczeń 2018
Śródsesyjne szaleństwo
Witajcie.
Znowu Was zaniedbałam, ale ostatnio tempo mojego życia zmieniło się na turbo. Zasadniczo nie mam pojęcia, jak po takiej ilości stresu, z jaką musiałam się zmierzyć w zeszłym tygodniu jestem w ogóle zdolna do funkcjonowania, ale może od początku.
Szaleństwo zaczęło się w poniedziałek, jako że byłam na uczelni już o 08:30, co zdarza się wyłącznie w wypadkach nadzwyczajnych, a w definicję takiego wypadku zdecydowanie wpisywała się poprawa morfologii,
a właściwie drugie do niej podejście. Swoją drogą, do tej pory jestem wdzięczna, że dostałam drugą szansę, bo inaczej nie wiem, co by to było. Nie na wszystkie pytania znałam odpowiedź, ale uzyskałam 3. O 12:30 poszłam zaliczać fonetykę, z której także dostałam 3, bo terminologia mi się trochę pomieszała. Potem pisałam kartkówkę z hiszpańskiego z czasowników nieregularnych, natomiast na gramatyce były wyniki ostatniego testu, którymi, oczywiście, też się stresowałam, na szczęście jednak na koniec semestru i tu wyszła mi trója. W ogóle stwierdzam, że na studiach spadła mi ambicja, bo chociaż staram się mieć jak najlepsze oceny, to i z trój cieszę się jak z piątek, ponieważ to zawsze coś do przodu.
We wtorek miałam semestralne kolokwium z mitów. Uczyłam się do północy, ale później spasowałam, bo oczy zaczęły mi się same zamykać. Rano wstałam z przeświadczeniem, że nie zdam, ale na szczęście pojawiło się dużo pytań testowych, więc sporo sobie skojarzyłam i finalnie uzbierała mi się czwórka z plusem. W środę wieczorem robiłam prezentację z historii literatury angielskiej na następny dzień o powieściach wiktoriańskich, ale nie tych, które omawialiśmy, tylko trzech innych. Znów zamierzałam siedzieć do późna, ale po raz kolejny nie wzięłam sił na zamiary. Podczas pierwszej połowy prezentacji mówiłam z sensem, jednak potem zżarł mnie stres i na chwilę się zacięłam, ale wzięłam się w garść i wróciłam do głównego wątku. Po zajęciach spytałam panią profesor o ocenę końcową, ale powiedziała, że do poniedziałku rozważy każdą sytuację indywidualnie, wobec czego przez cały weekend z jednej strony szykowałam się na pisanie poprawki z całości – z racji tego, że moje stopnie do pięknych nie należały, a przede wszystkim dlatego, że było ich mało – a z drugiej próbowałam o tym po prostu nie myśleć. W rzeczony poniedziałek czułam się jak w dniu sądu. Przywlokłam się pod salę, gdzie czekała już grupka ludzi z mojego roku. W końcu przyszła kolej i na mnie, ale że weszłam z trzema osobami, które miały inną prezentację, to zostałam na deser, będąc w stanie czegoś, co można śmiało określić rozchwianiem emocjonalnym. Kiedy pani wreszcie oznajmiła, że wychodzi mi 3 z plusem, myślałam, że wybiegnę stamtąd w podskokach, jednak zamiast tego udałam się po wpis z pracy nad tekstem akademickim. Śliczna nazwa, nie? To tylko tak naukowo brzmi, jednak w zeszłym roku zwyczajnie uczyliśmy się stylu formalnego i pisaliśmy eseje, a w tym semestrze były to streszczenia różnych tekstów. W przypadku tego przedmiotu skończyłam z 4 plus. Dziewiątego lutego mam ostatni egzamin, ale jeszcze nie wiem, czy pojadę do domu.
Pewnie niemiłosiernie Was zanudziłam, ale nic nie poradzę, że przez nawał tego wszystkiego podupadło moje życie towarzyskie, o którym mogłabym poopowiadać. Może zmieni się to w przyszłym semestrze, o ile plan zajęć będzie luźniejszy. Jak mówią: pożyjemy, zobaczymy.
Dodam, że z tekstów audio-wizualnych, które opierały się w większości na wspomnianych w poprzednim wpisie
tłumaczeniach, otrzymałam na koniec 5 i taką samą ocenę z konwersacji; przykład numer 2 ewidentnie pokazuje,
że bardzo wiele zależy od prowadzącego. Naprawdę mówi się znacznie naturalniej, jeśli panuje przyjazna
atmosfera i dowolność tematów. Mam nadzieję, że ten progress będzie się pogłębiał.
Tymczasem trzymajcie się ciepło. Postaram się, żeby następny wpis nie był tak monotematyczny. 🙂